„Przemiana: Od Lęku do Wyższej Mocy”

Doceniam siebie i jestem sobie wdzięczna. W ciszy obserwuję drogę, którą przeszłam, rozpoznaję ścieżki, którymi kroczyłam. Często miałam wrażenie, że coś mnie prowadzi, że nie jestem sobą. Były momenty, gdy coś mnie dręczyło, a ja nie potrafiłam inaczej zareagować. Nie umiałam nawet tego nazwać. Przywykłam. Moje dotychczasowe życie wydawało się dziwne, nie zauważałam tego. Byłam przyzwyczajona do pewnych sytuacji i emocji, bez jakiejkolwiek refleksji. W moim życiu dominował lęk. Długo go ignorowałam, a objawy lękowe narastały. Odczuwałam złość wobec tego lęku, wobec życia, wobec wszystkich dookoła. Lęk i złość zaczęły przemawiać przeze mnie. Z początku nie słyszałam głosu lęku, ale potem zaczęłam go zauważać. Moje myśli pod wpływem lęku zmieniały się, pojawiało się coraz więcej strachu. Ciało reagowało na te sygnały coraz silniej. Jak to zauważyć? Jak to zmienić? Czułam presję społeczeństwa, oczekiwania innych. Mój organizm napinał się, a ja wpadałam w błędne koło lęku. Wpatrywałam się w ludzi i widziałam w nich potwierdzenie moich fałszywych przekonań. Koło lęku nieustannie się kręciło, naprężenie rosło, doświadczenia były coraz bardziej przytłaczające, a moje ciało czuło się coraz słabiej. Jak tu uspokoić ciało, kiedy jest się w tym błędnym kole? Przez cały czas patrzyłam na innych, robiłam wszystko dla nich. A gdzie ja byłam dla siebie? Byłam niewidzialna, tak jak w dzieciństwie, kiedy czułam się niewidziana przez innych. Ciało zatrzymało mnie, abym w końcu zaczęła dostrzegać siebie. Było we mnie tyle lęku, smutku i emocji, że moje ciało postanowiło mnie położyć. Chciało, abym spojrzała na siebie, przyjrzała się drodze, którą przeszłam, oraz tej, która jest przede mną. Zaprzyjaźniłam się z moją sytuacją do tego stopnia, że czułam się w niej komfortowo. Ale pewnego dnia, głębia mojego wnętrza pokazała mi, że to nie jest moja droga. Praca, którą wykonywałam, nie była satysfakcjonująca, miejsce, w którym mieszkałam, nie odpowiadało moim potrzebom, a otoczenie, w którym żyłam, denerwowało mnie. Ciało położyło mnie do łóżka, zmuszając do refleksji nad sobą. Szukałam potwierdzenia w świecie zewnętrznym, a teraz leżałam, zmęczona, bez sił. Lekarze nie potrafili zdiagnozować mojego stanu. Zastanawiałam się, kto wtedy ma wiedzieć, co mi dolega? Może istnieje jakaś wyższa inteligencja? Chociaż byłam oburzona na Boga przez wiele lat, teraz zaczęłam wierzyć w wyższą moc. Obserwując siebie, zauważyłam, że moje ciało zaczyna się uspokajać, myśli stają się spokojniejsze, a lęk słabszy. Postanowiłam zaprosić tę wyższą inteligencję do swojego wnętrza, by rozświetliła i przyjrzała się temu, co mi dolega. Uwierzyłam w nią, zaprzyjaźniłam się z nią i zaczęłyśmy wspólnie skanować moje ciało. Gdy lęk próbował mnie straszyć, przekazałam mu informację, że jestem teraz połączona z wyższą siłą, która dba o moje ciało i myśli. Uświadomiłam sobie, że to, co działo się wcześniej, to były błędne przekonania o sobie i świecie. Lęk próbował przejąć nade mną kontrolę, ale teraz miałam u swojego boku wyższą moc, która trzymała mnie za rękę. Razem z nią, w radości i spokoju, kroczyłyśmy naprzód, śpiewając naszą wspólną pieśń.

Kliknij tutaj aby przeczytać więcej inspirujących moich wpisów;

Wewnątrz na zewnątrz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *