Wstyd przychodzi cicho,
jak cień dzieciństwa,
w którym nie było miejsca na łzy,
na złość, na „po swojemu”.
Zamiast objęć — polecenia.
Zamiast słuchania — milczenie.
Zamiast prawdy — wstyd.
„Nie płacz” — mówiono.
„Nie mów nikomu” — szeptano.
„Wstydź się” — powtarzano.
I tak powstała maska.
Wstyd chowa się w ciele,
w brzuchu, gardle, klatce piersiowej,
i mówi: „Coś jest z tobą nie tak”.
Ale to nieprawda.
To tylko echo pokoleń,
które nie umiały inaczej.
Gdy pojawia się świadomość,
zaczyna się uzdrowienie.
Nie przez walkę.
Nie przez zapomnienie.
Lecz przez spojrzenie sobie w oczy
i powiedzenie:
„Masz prawo być.”
„Masz prawo czuć.”
„Nie musisz się już wstydzić.”
Wewnętrzne dziecko słyszy to po raz pierwszy.
I drży.
Ale coś się zmienia.
Światło serca otula to, co było ukryte.
Przyjęcie zamienia wstyd w spokój.
Prawda przestaje boleć,
bo już nie jest samotna.
Wstyd topnieje,
kiedy przestaje być ukrywany.
Gdy nie trzeba już udawać.
Gdy nie trzeba już walczyć.
Wtedy wraca to, co było utracone:
odwaga, marzenia, głos.
Miłość do siebie.
Prawda.
Cisza, która koi,
nie milczy.
Wstyd nie rządzi już życiem,
kiedy przestaje być tajemnicą.
Kliknij tutaj masz dostęp do mojego bloga-
Wewnątrz na Zewnątrz