W każdym z nas – niezależnie od płci – obecne są dwie pierwotne siły: energia żeńska i energia męska. To nie tylko duchowe pojęcia, ale realne jakości, które wpływają na sposób, w jaki kochamy, pracujemy, tworzymy relacje, podejmujemy decyzje, odczuwamy świat i siebie samych.
Gdy te energie są zrównoważone – czujemy się wewnętrznie pełni. Czujemy, że jesteśmy „u siebie”. Jednak bardzo często te energie są zaburzone, nieukształtowane, zranione. Dlaczego? Bo dziedziczymy je. W ciałach, sercach i duszach niesiemy historie naszych przodków — ich rany, lęki, milczenie, złość, niespełnienie, wstyd.
Kiedy kobiecość została zepchnięta, a męskość wypaczona…
W wielu rodach kobiecość przez wieki była tłumiona. Kobiety nie mogły czuć się bezpieczne w swojej wrażliwości, intuicji, mocy kreacji. Ich głos był pomijany, a siła gaszona. Z czasem nauczyły się walczyć, przetrwać, ale nie zawsze czuć. Nie ufały już męskiemu — bo on ranił, dominował lub znikał.
Z drugiej strony – męskość też została zraniona. Mężczyźni często nie mieli przestrzeni, by być czującymi, obecnymi. Niosąc brzemię wojennych traum, społecznych oczekiwań i milczącego wstydu przodków, wielu z nich nie potrafiło odnaleźć swojego miejsca — ani przy kobietach, ani przy sobie.
Te wzorce przenosiły się z pokolenia na pokolenie. Ciało pamięta. Serce pamięta. Dusza woła o przywrócenie porządku.
Uzdrawianie zaczyna się w nas
Kiedy zaczynamy się budzić, kiedy przychodzi moment zatrzymania i pytanie: „dlaczego ciągle doświadczam tego samego?” — to znak, że dusza jest gotowa. Gotowa przyjrzeć się swoim wewnętrznym energiom.
To nie jest tylko praca duchowa. To głęboka, systemowa transformacja, która może zmienić historię nie tylko naszą — ale i tych, którzy byli przed nami, i tych, którzy przyjdą po nas.
Uzdrawiając swoją kobiecość – uczymy się czuć, ufać, tworzyć z poziomu serca.
Uzdrawiając swoją męskość – odzyskujemy granice, obecność, siłę działania.
Nie chodzi o bycie „idealną kobietą” czy „prawdziwym mężczyzną”.
Chodzi o to, by zintegrować w sobie te jakości. Dać im przestrzeń. Uhonorować je. I przestać je ze sobą skłócać.
Pokolenia czekają na naszą odwagę
Każda transformacja, której dokonujemy w sobie, rozlewa się na system rodzinny. Gdy uzdrawiamy relację z męskością – nasze córki nie muszą się już bać mężczyzn. Gdy uzdrawiamy kobiecość – nasi synowie mogą kochać kobiety bez lęku i oporu.
To, co uznamy, może wreszcie odpocząć. To, co przyjmiemy, może się zintegrować.
Nowe wzorce mogą się zrodzić — nie z walki, ale z miłości.
Nie z kontroli, ale z obecności.
Wracając do siebie, wracamy do życia
Uzdrowienie energii męskiej i żeńskiej to nie cel. To proces. Droga. Taniec.
Być może raz delikatny, raz burzliwy — ale zawsze prawdziwy.
Jeśli czujesz, że nadszedł czas, by się temu przyjrzeć — zrób pierwszy krok.
Usiądź w ciszy. Posłuchaj. Zawołaj swoje wewnętrzne kobiece. Zaproś swojego wewnętrznego mężczyznę.
Nie musisz wiedzieć jak. Wystarczy, że chcesz.
Energia życia już popłynie.
Dla Ciebie.
Dla tych, co byli przed Tobą.
I dla tych, którzy jeszcze się narodzą.
Kliknij tutaj masz dostęp do innych sesji na moim blogu-
Wewnątrz na Zewnątrz