Był dom, był czas, był ciepły świt,
Słońce budziło dni pełne nadziei.
Śmiech dzieci niósł się po izbach,
A matka tuliła je w bezpiecznej kolebce życia.
Lecz nagle wiatr odmienił byt,
Noc spadła bez zapowiedzi.
Obce kroki rozbrzmiały w progach,
Wzięli im wszystko – ziemię, dach.
Nie było pożegnania, nie było słów,
Tylko zimne ręce chwytające małe palce.
Matka nie zdążyła spojrzeć w ich oczy,
Gdy wyrwali ich z objęć miłości.
Małe rączki w zimnym mroku,
Łzy płynące w ciszy statku.
Statek na fali, obcy ląd,
Zniknął rodzinny, bezpieczny kąt.
Dziecko wygnane w nieznane dni,
Serce wciąż pytało: „Gdzie jesteś? Kim?”
Ślady bliskich znikły w popiele,
Pamięć gasła w zimnej rozpaczy.
Latami szukał, latami błądził,
W obcych twarzach, w cudzych słowach.
A los okrutnie ślady zagłodził,
Zostawił pustkę, której nie wypełnił czas.
Zbudował dom na nowej ziemi,
Wzniecił ogień, który ogrzał własne dzieci.
W ścianach echem – bólu cienie,
Wspomnienia wciąż przesiąkały w ciele.
Strach przed stratą, kłótnie, gniew,
Słowa cięte jak miecze w powietrzu.
Alkohol spływał jak cichy zew,
By znieczulić ból, którego nie można było nazwać.
Dziś, w pokoleniach dalszych,
Ktoś dostrzega przeszłość w bliznach starszych.
Mówi: „Widzę was, znam wasz ból,
Niosę wasz dar, nie muszę nieść kul.”
Dziś stawiam świecę, dziś mówię głośno:
„Dziękuję wam za życie.
Oddaję wam wasz los, niech odpocznie w pokoju.
Wasze korzenie we mnie trwają,
Ale nie muszą już cierpieć – dzisiaj rozkwitają.”
Oddaję wam to, co wasze,
Na waszą pamiątkę ten wiersz wam piszę.
Zasób siły dostrzegam – i niosę go dalej.
Niech pamięć wasza będzie światłem, nie ciężarem.
Kliknij tutaj, masz dostęp do mojego bloga i innych wartościowych artykułów-
Wewnątrz na Zewnątrz