Gdy byłam dzieckiem, marzyłam bez lęku,
z sercem otwartym, z blaskiem w spojrzeniu.
Mówiłam światu, co we mnie się tli,
wierzyłam, że wszystko jest możliwe.
Lecz przyszły słowa, co ranią jak noże:
„To nie jest ważne, to nie ma znaczenia.”
Schowałam marzenia w zakamarkach duszy,
by nie bolało, by nie czuć zawodu.
Inne dziecko też miało swój ogień,
lecz ktoś powiedział: „Nie wolno, nie możesz.”
Więc zamknęło pragnienia, zgasiło swój blask,
nie wiedząc, że w sercu wciąż płonie ich ślad.
A przecież marzenia naszą drogę sensu budują,
one uczucia unoszą, radość podnoszą, wartość.
Podróż życia z dywanu marzeń utkana,
czeka, by znów iść nią odważnie.
Kiedy pozwalam sobie na marzenia,
widzę w nich sens mego istnienia.
Ruszam w podskoku mojej dziecięcej radości,
z wibracją uniesioną do tańca,
z melodią, co we mnie wybrzmiewa.
Odnajduję w mej duszy to, co schowane,
teraz patrzę, jakie są piękne…
i przyjmuję je z otwartym sercem.
Kliknij tutaj, masz dostęp do mojego bloga-
Wewnątrz na zewnątrz.