Prowadzisz mnie przez życie, trzymasz mnie za rękę. Byłam zbyt pochłonięta moją rozpędzoną drogą, bym mogła to dostrzec wcześniej. Dziś przychodzę do Ciebie z miłością i pokorą. Moja prawda jest skryta głęboko. Pragnę codziennie słyszeć Twoje wezwanie. W Tobie odnajduję siebie, choć zagubioną w wyścigu, to jednak dzięki Tobie mam siłę wiary i przekonania. Ta zagubiona cząstka, ta najpiękniejsza, boska część Jego planu, jest wypełniona potencjałem, będąc drogą do kreacji, pokory, miłości i świadomości.
Moje niewidzialne uczucia kryją się wewnątrz, podobnie jak niegdyś niewidzialna była moja wiara. Jesteś moim drogowskazem, wskazujesz mi znaki, których nie widzę, więc nie dziwię się, że nie potrafiłam ich odczytać. Przepraszam, uwierzyłam w swoje przekonania, za którymi podążały moje myśli. Brakowało tam pokory, uważałam, że mam rację. W ciszy się zanurzyłam, a teraz to zobaczyłam, wszystko wyraźnie pokazane. Jestem architektem swojej rzeczywistości, drogi życia pełnej radości.
Przerażona, wystraszona, pędzę przez życie, udowadniając swoją rację. Chciałam, by moje zdanie się liczyło, a ego wołało do wiecznej walki, zajmowało się innymi, nie dostrzegając siebie i nie wierząc w moją wiarę. Nie musisz nikomu udowadniać swojej wartości, spójrz na to mądrze. Jesteś tutaj, otrzymałeś dar życia, masz swój cel do osiągnięcia.
Małe dziecko krzyknęło kiedyś, bo ktoś w dzieciństwie zranił jego uczucia, przez co poczuło się odrzucone, opuszczone i niesprawiedliwie potraktowane. To wiara i kompas podróży tego dziecka. Pędzi przez życie ze wstydem, sparaliżowane lękiem i potrzebą udowadniania. Nie widzi swojego potencjału, nie wierzy w siebie. Myśli te prowadzą do trudnych sytuacji. Czy to wołanie do Ciebie, ”mamo”, do Ciebie, ”tato”: „Ja wam teraz pokażę, ja wam udowodnię!”?
Kiedy pędzimy zbyt szybko, zamknięci w swoich kokonach, zagubieni w labiryncie dualności i iluzji własnego matrixa, pojawia się dany sposób myślenia. Nie było to łatwe, ale mogę spojrzeć na to inaczej, zdjąć maski. Możemy przyjąć cudzą rolę i w swojej iluzji okłamywać siebie i swój świat, a cień podąża za nami. Zastraszone ego, jak małe dziecko, woła: „Nie dam rady!”. Ego- rozpieszczane i podziwiane lubi błyszczeć na zewnątrz.
Słyszysz dialog w swojej głowie: „Pomagam wszystkim, a co mnie spotkało?”. Wszyscy wokół są niewdzięczni, ale jaka lekcja odbija się w lustrze rzeczywistości? Spójrz na siebie, pędzisz z pomocą innym, ale przed czym uciekasz, od jakiej swojej prawdy? Czasem gniew projektuje się na innych, a emocje wybuchają jak pędzący pociąg. Stacja się zbliża: kto ma wysiąść, wysiada, kto ma wskoczyć, wskakuje. Emocje napędzają i osłabiają, ale upokorzenie nie rozwiązuje problemu.
Zazdrość wobec innych mnie frustruje. Chcę poczuć się lepiej, chcę mieć więcej. Mogę mieć świat, jakiego pragnę, tworzyć prawdziwą rzeczywistość dla siebie, spojrzeć na prawdę, która tkwi głęboko. Co tam się skrywa, jakie są moje priorytety? Czy to, co robię, jest szlachetne i prawdziwe? Czy służy mojemu rozwojowi i światu?
Możemy zbudować nowy świat bez ocen, ego, masek i lęków dziecka stojącego w kącie. To świat dziecka, które chce być wysłuchane, docenione i otulone: „Widzę cię, kochanie”. Te wszystkie dzieci krzyczące to dzieci stojące w kącie. Wiesz, kochanie, że jesteś też częścią mnie. Może tym celem jest odnalezienie tych cząstek, które rozpadły się na kawałki i pragną wrócić, domagać się uznania.
Teraz już możesz, jesteś tą większą częścią, która odpuszcza przepychanki i rozumie, że celem tej podróży jest odnaleźć i poznać siebie. Nikomu nie trzeba nic udowadniać; jesteśmy dziełem najwyższej miłości i mądrości we wszechświecie. Jesteśmy Bożym dziełem. Nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i każda istota na tej ziemi są Bożym dziełem. Bóg się nie pomylił, stworzył najpiękniejsze swoje dzieło w nas, w kwiatku, w słońcu i we wszystkim, co nas otacza.
Teraz możesz odpuścić, wybaczyć i uzdrowić siebie oraz rodzicom. Każdy z nas jest swoim bogiem w kreacji siebie i naszej rzeczywistości. Tak jak ja i Ty mogliśmy się mylić i nie umieć inaczej, tak samo nasi rodzice mogli popełniać błędy, bo sami nie byli nauczeni. Nasze gniewy, urazy i opory sięgają głęboko, to są nasze korzenie, które zawsze będą z nami. Może lepiej uzdrowić te korzenie, by nie rosły z całym gniewem.
To nasi przodkowie, rodzice, rodzina są tymi cząstkami rozsypanymi w naszym wnętrzu. Jeśli nie odzywam się do rodzeństwa, rodziców czy dziadków, to ten pędzący pociąg, ta gonitwa za kimś, komu chcę coś udowodnić. Wnętrze jest puste, ta pustka to uzależnienia, osamotnienie. Krzyczą, zagłuszają, by nie słyszeć. Założę dziś maskę, która znów mnie obroni, bo to mój obronny schemat i niosę to pod górkę. Ile jeszcze będę udowadniać?
Ten mnie zawiódł, tu były oczekiwania, rozczarowanie, zdrada, jestem sam, woła gniew. Nie, nie jesteś sam. Wszyscy jesteśmy z Tobą od zawsze i na zawsze. Tu narodziło się dziecko, w tym domu, to początek wszystkiego. Przyszło do rodziny, do mamy i taty, powstało życie, tu jest rodzina, tu są korzenie. Jesteśmy częścią mamy i taty, a oni są częścią swoich rodziców. Tak powstaje nasze drzewo, które może pięknie kwitnąć albo usychać.
Uciekamy od tego, wyruszamy w świat, może jak najdalej, nie zdając sobie sprawy, że niesiemy dalej te ciężkie kawałki. Szukamy drugiej połówki lub, doświadczywszy bólu, wolimy być samotni, by nie powielać tego ciężaru. Nie chcemy też się tłumaczyć, po co i w imię czego. „Tak ma być, koniec kropka, takie jest moje zdanie” i już przepychanki gotowe. Jakie jest moje przekonanie, w co uwierzono, jakie jest moje ego?
Możemy łączyć się w pary ze swoimi ranami, z pustką, którą mamy, i oczekujemy od drugiego człowieka. Przyciągamy do siebie to, co woła o dostrzeżenie. Przyciągamy swoje rany, a z tego nie będzie całości. Każda połówka niesie swoją historię, ranę odrzucenia, porzucenia, niesprawiedliwości, wstydu. By być całością, należy z pokorą i wdzięcznością zebrać te puzzle za dar życia.
Może rodzice nie potrafili inaczej, bo sami mieli swoje nieuzdrowione rany. A ta dusza przyszła do tej rodziny, tego rodu, aby odkryć, co jest jej pisane. To jest jej historia, którą dziś trzymam za rękę. Ona zna swoją drogę, tam jest mądrość i wewnętrzne bogactwo.
Aby dom stał stabilnie, potrzebne są dwa filary: mama i tata oraz ich rodzice, i kolejni rodzice – tam jest siła. Boskość jest w kwiatku na łące, boskość jest w każdym człowieku. Wszyscy jesteśmy połączeni, boskość jest w świadomości miłości. To Twoja prawda i Twój świat.
Zapraszam na mojego Bloga- kliknij w ten link;
Wewnątrz na Zewnątrz