Gdy w dzieciństwie zabrakło miłości, obecności ojca czy poczucia bezpieczeństwa, w dorosłym życiu często pojawia się pragnienie, by zapełnić tę pustkę – poprzez relacje, osiągnięcia, pieniądze. To, co miało przynieść ulgę, staje się tylko chwilowym ukojeniem. A twarz człowieka, który przez lata dzielnie walczył o przetrwanie, z czasem zaczyna nosić ślady głębokiego bólu.
Wewnętrzne dziecko, które samotnie kroczyło przez życie, znało doskonale rolę ratownika. Z otwartym sercem starało się pomagać innym, lecz nie potrafiło stawiać granic – bo nikt go tego nie nauczył. Granice to dar ojca, którego czasem zabrakło. Asertywność, umiejętność powiedzenia „to przekracza moje granice”, była nieznana.
Taka droga prowadzi często do zagubienia – raz w roli ofiary, innym razem kata. Gdy ból wylewa się poza brzegi, pojawia się złość, frustracja, rozpacz. A jednak we wnętrzu każdego człowieka istnieje źródło – źródło prawdy, mądrości i miłości. Tam nie ma braku. Tam jest pełnia.
Prawdziwe bogactwo rodzi się z prawdy o sobie. Nie trzeba niczego udowadniać, nie trzeba walczyć o miejsce przy stole. Nie trzeba rywalizować ani dążyć do bycia „kimś”. Wystarczy wrócić do siebie. Odkryć tę część, która wie. Która czuje. Która kocha.
To nie jest droga do zewnątrz. To droga do wewnątrz – do siebie. Gdy przestaje się szukać i biec za czymkolwiek, zaczyna się prawdziwa obecność. Pojawia się przestrzeń, w której można po prostu być.
Dobrostan wszechświata jest już w człowieku. To, co z pozoru było brakiem, staje się bramą do duchowego przebudzenia. Prawda prowadzi do uzdrowienia. Szacunek do siebie i do życia – do miłości.
Wewnętrzna podróż często zaczyna się od uznania tego, co trudne – matki, ojca, dzieciństwa. I właśnie tam, w sercu tego, co pierwotne, czeka dar: życie.
Kliknij, tutaj masz dostęp do mojego bloga o rozwoju osobistym-
Wewnątrz na Zewnątrz