Wzięłam wdech – długi, świadomy, przenikający każdą komórkę ciała.
Poczułam, jak powietrze napełnia mnie od środka, jak rozpuszcza napięcie,
jak wypełnia przestrzeń, którą wcześniej blokował strach, pośpiech, kontrola.
I wtedy… coś się zmieniło.
Myśli przestały się ścigać, słowa zaczęły płynąć lekko,
jakby nie pochodziły ode mnie, lecz z miejsca głębszego, starszego,
z przestrzeni, która zawsze tu była – czekała tylko, aż się otworzę.
Nie musiałam się starać.
Nie musiałam układać, wymuszać, gonić.
Pozwoliłam. Ufałam.
I nagle kreacja sama zaczęła się tworzyć.
Jak rzeka, która nie zastanawia się, dokąd płynie –
po prostu podąża swoją naturalną ścieżką.
Tak i ja pozwoliłam, by moje wnętrze rozlało się na zewnątrz,
by życie przepłynęło przeze mnie w swojej najczystszej formie.
Bez oporu. Bez ograniczeń.
Tylko z oddechem, który stał się bramą.
Tylko z sercem, które się otworzyło.
Tylko z pewnością, że to, co przychodzi, jest we właściwym miejscu i czasie.
Bo kiedy oddycham pełnią siebie,
życie staje się twórczością.
A ja jestem jego wyrazem.
Kliknij tutaj w tego linka masz dostęp do mojego bloga-
Wewnątrz na Zewnątrz